www.lostdharma.fora.pl

Candy_Lie

Ciszę panującą na plaży przerwał metaliczny, ostry dźwięk dochodzący z dżungli. Ludzie rozbiegli się w popłochu, krzycząc coś i szepcząc między sobą.

Mężczyzna poderwał się i ruszy biegiem w stronę plaży. W miejsce, gdzie zostawił dziewczynę samą. Nie powinna chodzić sama do dżungli...nie teraz, gdy zbliża się noc.
- Laryssa?! - wcisnął plecak jakiemuś nieznajomemu mężczyźnie, który spojrzał na niego zaskoczony i przerażony.
- Hej koleś!! Co robisz?! Oszalałeś?!
Jednak on wbiegł już do dżungli.
- Lary!!

Alex

Puściła plecak z drewnem i zaczęła biec przed siebie. Bałą się. Słyszał dźwięk łamanych drzew za sobą.
-Pomocy-Krzyknęła i potknęła się. Szybo sie podniosła i biegła dalej. Po jej oczach płynęły łzy.

Candy_Lie

Usłyszał jej krzyk. Niewiele głośniejszy od szeptu; od nocnego cykania świerszczy. Nie śmiał jej zawołać po imieniu... Bez ostrzeżenia wybiegł z zarośli i złapał dłoń dziewczyny.
- Biegnij!! - krzyknął nie oglądając się za siebie. Zbyt dobrze wiedział z czym mają do czynienia. - Szybciej... - dziwne trzeszczenie oraz szepty narastały.

Alex

Biegła ile sił w nogach, to było straszne! Co to w ogóle było. Ścisnela mocno jego dlon.

Candy_Lie

Nagle wszystko ucichło... nastała błoga cisza...

- Wszystko w porządku? - zapytał zatrzymując się dopiero na plaży i łapiąc oddech. Spoglądał na dziewczynę z troską i jakby lekkim wyrzutem, że go nie posłuchała. Wiedział, że nie powinien reagować tak emocjonalnie, a z drugiej strony czy nie właśnie to powodowało zaufanie ludzi?
- Nie powinnaś tam sama iść. - wyrzucił z siebie i wyprostował.

Alex

-Ja weszłam.. na sam skraj.. potem szlam ,ale niewiedziona ze tak daleko zajde. BOZE CO TO BYLO?- zapytała wciąż wys taraszona.

Candy_Lie

- Nie wiem...jednak miejmy nadzieje, że nie opuszcza dżungli. - odparł starając się mówić, niczym człowiek, który przed chwilą zauważył coś nowego, niesamowitego, a zarazem przerażającego.
- Lepiej zajmijmy się ogniskiem. - dodał aby oderwać jej uwagę od tego co się wydarzyło.

Alex

Dalej zaszokowana stała i wpatrywała się w dżunglne.
-yhy.. ta..k - wyszepytła

Candy_Lie

Spojrzał na część drewna, które dziewczyna zdołała zebrać i pozostawiła na plaży, nim ponownie ruszyła ku dżungli.
- Powinno starczyć. - rzekł i łagodnie pociągnął ciemnowłosą zmuszając ją, aby oderwała wzrok od złowrogiej dżungli.

Alex

- Nie zastanawia Cię, co To było?- zapytała i spojrzała na ludzi.- Chodźmy rozpalić te ognisko. Może nas zauważa jak bedą przelatywać.-powiedziała i wzięła drewno na ręce.

Candy_Lie

Spojrzał w ciemne niebo, a następnie na niespokojny profil dziewczyny. Była brudna i zaniepokojona oraz przerażona tym co się stało. Czyżby też powinien?
- Zastanawia, Lary... - odparł po chwili i wziął resztę drewna w dłonie. - Jednak najważniejsze jest to, żeby przeżyć i nie wzbudzić wśród ludzi paniki, dopóki nie dotrze do nas ratunek. - dodał i położył drewno w miejscu, które zdawało się odpowiednie. Zamierzał rozpalić ogień biorąc jeden maleńki płomyczek z palących się szczątek samolotu.

Alex

Rozejrzała się i zaprosiła ludzi by usiedli przy ognisku . Potem spojrzała na Steva...
-Dlaczego akurat wybrałeś ten lot?-zapytała z czystej ciekawości- dokąd leciałeś?

Candy_Lie

Powoli usiadł przy ognisku i spojrzał w lekkiej zadumie w trzaskający ogień.
- Hmm...zamierzałem odwiedzić rodzinę, gdy studiuje w Australii - odparł po chwili i spojrzał na nią. - A Ty?

Alex

Usiadłą obok niego .
-Ja też leciałam do rodziny.- powiedziałą i uśmiechnełą się- co studiujesz?

Candy_Lie

- Medycynę...chociaż zawsze pragnąłem zajmować się muzyką. Jednak pozostało to jedynie dziecięcym, niespełnionym marzeniem. - odparł i uśmiechnął się lekko.